sobota, 17 listopada 2012

Nowości sprzętowe

Kilka ostatnich wybranych nowinek sprzętowych, na podstawie katalogu Mountain Gear - Innovations


Mammut - Ride 30 R.A.S. -  Removable Airbag System 

Mammut wprowadził kolejny typ lawinowej poduszki powietrznej. Idea sama w sobie wydaje się być prosta gdy przyjrzymy się rysunkowi poglądowemu z instrukcji firmy Mammut:
Działanie lawinowej poduszki powietrznej po porwaniu przez lawinę.

Poduszka powietrzna napełnia się sprężonym gazem po pociągnieciu przez narciarza za specjalny uchwyt, trochę to działa jak uruchomienie spadochronu. Zwiększona objętość poduszki ma spowodować niejako że spadający z lawiną delikwent powinien "wypłynąć" na powierzchnie lawiny, unikając tym samym śmiertelnie niebezpiecznego pogrzebania pod kilku metrową wartwą śniegu. Czy to "ustrojstwo" jest skuteczne?
Czy jest w stanie rzeczywiście zapobiec pogrzebaniu w lawinie i uratować życie? Nie wiem. Poszukajmy może jakiś filmów na YouTube obrazujących działanie takich poduszek.



Instruktażowy film firmy Mammut - trochę to skomplikowane jak składanie spadochronu...




Film  z Valdez na Alasce pokazujący upadek z lawiną i uratowanie poprzez zadziałanie poduszki powietrznej




jeszcze jeden film pokazujący zadziałanie systemu ABS













  Czołówka Petzla Nao

Petzl Nao  wg katalogu Mountain Gear cena jest ambitna $175.00



Jestem szczęśliwym użytkownikiem czołówek Petzla od sierpnia 1985 roku (*), kiedy to podczas wpinaczki na Aiquille Verte (4122 m)  w rejonie Chamonix, zgubiłem świeżo zakupioną czołówkę Petzla typu Zoom, która kosztowała wtedy około $20 (czyli prawie średnia miesięczna pensja w PRL-u w tamtych czasach... przypominam bo dziś świat roi się od pajaców bez pamięci dla których Ojczyzna to Facebook). Oczywiście, zaraz nabyłem drogą kupna następną czołówkę Petzla typu Zoom, którą używałem przez wiele lat i przywlokłem z sobą przez ocean jak wyemigrowałem z uwielbianego przez lemingów PRL-u. Gdzieś pewnie zalega w moich pudłach, albo padła ofiarą podziału majątku podczas rozwodu po pamiętnej wyprawie do Nepalu w 2003 i ogólnym przebudzeniu.


Petzl Zoom - wczesne lata 80'te, wtedy poszczególne roczniki miały różne kolory. Taką właśnie można obejrzeć w filmie "Touching the Void"
Nadal posiadam na "stanie" kilka czołówek Petzla, typu Tikka i Myo Xp. Gdybym miał się znaleść na bezludnej wyspie, odległej planecie, odległej galaktyce albo po prostu na Zadupiu (**) to chciałbym mieć czołówkę Petzla... między innymi gadżetami którę omówię przy innej okazji.

Tikka - kolor mojej Tikki jest bardziej poważny.


Myo XP
Poniższy film instruktażowy Petzla wyjaśnia zalety nowej czołówki Nao. Pewnie nabędę ją drogą kupna, mam jakieś niewykorzystane "punkty" w REI





(*)  - czołówkę którą zgubiłem w sierpniu 85 roku była moja własna, ale od grudnia 1984 wspinałem się na pożyczonej czołówce Petzl typu Zoom, szczególnie dramatyczne było wyjście po ćmoku ze drogi Stanisławskiego na wschodniej ścianie Minicha i poźniejsze wspiny na północnej Małego Kieżmarskiego w lutym 1985.
(**) -  koncepcję Zadupia wyjaśniłem przy okazji wyprawy do Patagoni w 2002, generalnie świat dzieli się na Metropolię, Pogranicze (Kresy)  i Zadupię (TM - trademark, nikt tak świata jeszcze nie podzielił, więc nie ściągać).

niedziela, 11 listopada 2012

Droga do Santa Fe





View Larger Map


Kolejny jesienny wypad z Denver. Samochodowy. W stylu 'Road Trip'. Wiatr (Zajebisty Wiatr), Śnieg (taki sobie Śnieg), Słońce, Chmury. Przytulny historyczny hotelik Świętego Franciszka - St. Francis, tylko parę kroków od "The Plaza"... w Ameryce Południowej nazywało by się to "Plaza de Armas" albo po prostu Placem Broni.

Plaza  - Santa Fe - Zachodnia Strona
Katedra Św. Franciszka - Widok z Plazy

Plaza -sobotni wieczór, zimny listopad.


Polski element w Santa Fe

Hotel Św. Franciszka



Kolejny polski element - szkło, metal, bursztyn... Marta's ART...


 

czwartek, 8 listopada 2012

Po wyborach i po herbacie...

Generalnie to mam dwa zastrzeżenia... 
"'Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Stanisław Lem (1921-2006)

Były wybory i wybrano kogo wybrano. Powyższe zdjęcie jest komentarzem do Łosi którzy wybrali Pierwszego Łosia, oraz do Pierwszego Łosia. Zdjęcie zrobione dość dawno bo jeszcze latem 2007 roku na Taylor Peak (4009 m w Rocky Mountain National Park).
W sumie to mam tylko dwa alternatywne wyjaśnienia jeżeli chodzi o wynik wyborów, pierwsza możliwość to że wybory są po prostu bezczelnie sfałszowane, druga możliwość bardziej prawdopobna i straszniejsza sama w sobie to jest to że ilość idiotów w Ameryce (a i na świecie) przekroczyła masę krytyczną i że od tej pory to już tylko jest jeden kierunek, w dół, na samo dno.
Ale tak to jest, kiedy to "światli, postępowi" współobywatele wybiorą nam kolejnego "Miszcza".
Zawsze obowiązuje zasada, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Problemem dla mnie jest to że "światli, postępowi", próbują pościelić również dla mnie. A ja wolę spać na podłodze... albo na balkonie w styczniu albo na jakimś ponurym lodowcu w wygrzebanej jamie na końcu świata. 
Taki jestem i na razie będę spał na podłodze, balkonie, w lesie, na lodowcu..  "Ten typ tak ma" - jak mawiała moja znajoma piękna koleżanka. Oczywiście, muszę w jakiś sposób znaleść swoje miejsce w tym nowym, wspaniałym świecie, ale "Nic to" - jak mawiał Mały Rycerz.
A tym którzy głosowali, tak jak zagłosowali dedykuje poniższe J. Tuwima:



a jak nie rozumieją to również ten sam Tuwim napisał: "Straszni mieszczanie":
[]
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...
 []

niedziela, 4 listopada 2012

Późna jesień w Colorado

Trasa z Lakewood przez Loveland Pass-Breckenridge-Boreas Pass i z powrotem przez Hwy 285

 Chodzić po górach jeszcze nie mogę, stąd samochodowy wypad w niedziele. W zasadzie już jest późna jesień i droga przez Boreas Pass (3499 metrów) jest na odcinkach oblodzona a na Loveland Pass (3655 m) wiało tak jakby chciało łeb urwać, na dodatek zapodziała się gdzieś jedna z tablic informacyjnych na przełęczy... wiatr albo diabli porwali. Z Loveland Pass jest świetne, krótkie ale masywne podejście na Mt Snitkau (4034 m). Dobry trening aklimatyzacyjny, ale trochę za wcześnie na moje kolano.

"Palec Boży" czyli widok z Loveland Pass w stronę grupy Grizzly Peak (4093 m) koło Arapahoe Basin
W Breckenridge, w miasteczko przyjemna jesień, w górach gromadzi się śnieg.
Breckenridge, stare miasteczko górnicze, założone w 1859 roku, dziś jest przyjemnym ośrodkiem narciarskim bez nowobogackiego szpanerstwa typowego dla Aspen czy Vail. W swoim czasie w kopalniach złota wokół Breckenridge wydobyto łącznie ponad 31 ton złota... pewnie jeszcze coś by się znalazło, jakby się uprzeć.
Z bliskich ośrodków narciarskich, Loveland Pass, Arapahoe Basin i Keystone są otwarte, choć w Keystone to w zasadzie tylko stok pod gondolą.

W Breck
Boreas Pass to stara droga poszukiwaczy złota w latach gorączki złota(oczywiście, masło maślane) w Colorado (1859) kiedy to tłumy z South Park podążały tą przełęczą w kierunku Blue River koło Breckenridge. Z początku przez przełęcz jeździły wozy i dyliżansy a od 1882 kolej wąskotorowa. Dziś zostały tylko po tamtych czasach wspomnienia, żwirowa, zalodzona droga, i "miasto duchów" na samej przełęczy.

Pozostałość kolejki wąskotorowej na Boreas Pass - zdjęcie z końca maja 2012

Boreas Pass - parking i tablice informacyjne - maj 2012
 

czwartek, 1 listopada 2012

Zadusznie

"Byli chłopcy, byli, ale się mineli,
I my się miniemé po malućkiej kwili."
Jan "Sabała" Krzeptowski


".. I ci co zmarli lub co zginą z nami. Bracia, kamraci z drogi pod chmurami.
Spotka tam w raju nas się kupa luda! Hej, od tupania zadudni niebieska tancbuda! "
Ed Stachura - Ballada o Potegowej



W latach osiemdziesiątych, tradycyjnie na Wszystkich Świętych wyjeżdzaliśmy na ostatni jesienny wspin w Sokoliki koło Jeleniej Góry. Pogoda, o dziwo... (nie mówi się, o dziwo, tylko proszę pani...)... pomimo zapóźnionej jesiennej pory zawsze nam dopisywała i jakoś słonecznie pamiętam te wspinaczkowe Zaduszki. Jakiś czas temu zebrałem zdjęcia SKW z lat 80tych i nie tylko , różnych autorów zresztą i wyszło mi takie slajdowisko, które załączam poniżej. Rożne góry, różne lata, na przestrzeni czterech kontynentów i prawie 30 lat. Ku pamięci tych którzy odeszli i przypomnienia, nam, wiernym pielgrzymom do "Kapliczki Straceńców" że nasz czas jest bardzo krótki...



Ballada o Potęgowej - Edward Stachura