poniedziałek, 31 grudnia 2012

Dosiego Roku 2013

no i minął cały grudzień a ja się nic nie wypowiedziałem. Pojechaliśmy na Dominikanę, do Punta Cana, wróciliśmy z Punta Cana, miał być koniec świata... obiecanki, cacanki... było Boże Narodzenie a dziś jest Sylwester. A ja nic nie napisałem...

Póki co przygarść śmiesznych plakacików z Polecam.pl.
Plakaciki poniższe z grubsza oddają stan mojego ducha...

Właśnie! co się stało? miało być tak pięknie... a wyszło jak zwykle

W związku z zaplanowanym końcem świata jestem nieprzygotowany do zajęć dziś, pewnie pójdziemy zalać pałę do Jose...

Cały rok kolano mnie bolało, w mordę... w ogóle w górach nie byłem. Chyba przerzucę się na żeglarstwo...

Nie ma przebacz, w środę do pracy...
Szczęśliwego Nowego Roku!!!

sobota, 17 listopada 2012

Nowości sprzętowe

Kilka ostatnich wybranych nowinek sprzętowych, na podstawie katalogu Mountain Gear - Innovations


Mammut - Ride 30 R.A.S. -  Removable Airbag System 

Mammut wprowadził kolejny typ lawinowej poduszki powietrznej. Idea sama w sobie wydaje się być prosta gdy przyjrzymy się rysunkowi poglądowemu z instrukcji firmy Mammut:
Działanie lawinowej poduszki powietrznej po porwaniu przez lawinę.

Poduszka powietrzna napełnia się sprężonym gazem po pociągnieciu przez narciarza za specjalny uchwyt, trochę to działa jak uruchomienie spadochronu. Zwiększona objętość poduszki ma spowodować niejako że spadający z lawiną delikwent powinien "wypłynąć" na powierzchnie lawiny, unikając tym samym śmiertelnie niebezpiecznego pogrzebania pod kilku metrową wartwą śniegu. Czy to "ustrojstwo" jest skuteczne?
Czy jest w stanie rzeczywiście zapobiec pogrzebaniu w lawinie i uratować życie? Nie wiem. Poszukajmy może jakiś filmów na YouTube obrazujących działanie takich poduszek.



Instruktażowy film firmy Mammut - trochę to skomplikowane jak składanie spadochronu...




Film  z Valdez na Alasce pokazujący upadek z lawiną i uratowanie poprzez zadziałanie poduszki powietrznej




jeszcze jeden film pokazujący zadziałanie systemu ABS













  Czołówka Petzla Nao

Petzl Nao  wg katalogu Mountain Gear cena jest ambitna $175.00



Jestem szczęśliwym użytkownikiem czołówek Petzla od sierpnia 1985 roku (*), kiedy to podczas wpinaczki na Aiquille Verte (4122 m)  w rejonie Chamonix, zgubiłem świeżo zakupioną czołówkę Petzla typu Zoom, która kosztowała wtedy około $20 (czyli prawie średnia miesięczna pensja w PRL-u w tamtych czasach... przypominam bo dziś świat roi się od pajaców bez pamięci dla których Ojczyzna to Facebook). Oczywiście, zaraz nabyłem drogą kupna następną czołówkę Petzla typu Zoom, którą używałem przez wiele lat i przywlokłem z sobą przez ocean jak wyemigrowałem z uwielbianego przez lemingów PRL-u. Gdzieś pewnie zalega w moich pudłach, albo padła ofiarą podziału majątku podczas rozwodu po pamiętnej wyprawie do Nepalu w 2003 i ogólnym przebudzeniu.


Petzl Zoom - wczesne lata 80'te, wtedy poszczególne roczniki miały różne kolory. Taką właśnie można obejrzeć w filmie "Touching the Void"
Nadal posiadam na "stanie" kilka czołówek Petzla, typu Tikka i Myo Xp. Gdybym miał się znaleść na bezludnej wyspie, odległej planecie, odległej galaktyce albo po prostu na Zadupiu (**) to chciałbym mieć czołówkę Petzla... między innymi gadżetami którę omówię przy innej okazji.

Tikka - kolor mojej Tikki jest bardziej poważny.


Myo XP
Poniższy film instruktażowy Petzla wyjaśnia zalety nowej czołówki Nao. Pewnie nabędę ją drogą kupna, mam jakieś niewykorzystane "punkty" w REI





(*)  - czołówkę którą zgubiłem w sierpniu 85 roku była moja własna, ale od grudnia 1984 wspinałem się na pożyczonej czołówce Petzl typu Zoom, szczególnie dramatyczne było wyjście po ćmoku ze drogi Stanisławskiego na wschodniej ścianie Minicha i poźniejsze wspiny na północnej Małego Kieżmarskiego w lutym 1985.
(**) -  koncepcję Zadupia wyjaśniłem przy okazji wyprawy do Patagoni w 2002, generalnie świat dzieli się na Metropolię, Pogranicze (Kresy)  i Zadupię (TM - trademark, nikt tak świata jeszcze nie podzielił, więc nie ściągać).

niedziela, 11 listopada 2012

Droga do Santa Fe





View Larger Map


Kolejny jesienny wypad z Denver. Samochodowy. W stylu 'Road Trip'. Wiatr (Zajebisty Wiatr), Śnieg (taki sobie Śnieg), Słońce, Chmury. Przytulny historyczny hotelik Świętego Franciszka - St. Francis, tylko parę kroków od "The Plaza"... w Ameryce Południowej nazywało by się to "Plaza de Armas" albo po prostu Placem Broni.

Plaza  - Santa Fe - Zachodnia Strona
Katedra Św. Franciszka - Widok z Plazy

Plaza -sobotni wieczór, zimny listopad.


Polski element w Santa Fe

Hotel Św. Franciszka



Kolejny polski element - szkło, metal, bursztyn... Marta's ART...


 

czwartek, 8 listopada 2012

Po wyborach i po herbacie...

Generalnie to mam dwa zastrzeżenia... 
"'Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Stanisław Lem (1921-2006)

Były wybory i wybrano kogo wybrano. Powyższe zdjęcie jest komentarzem do Łosi którzy wybrali Pierwszego Łosia, oraz do Pierwszego Łosia. Zdjęcie zrobione dość dawno bo jeszcze latem 2007 roku na Taylor Peak (4009 m w Rocky Mountain National Park).
W sumie to mam tylko dwa alternatywne wyjaśnienia jeżeli chodzi o wynik wyborów, pierwsza możliwość to że wybory są po prostu bezczelnie sfałszowane, druga możliwość bardziej prawdopobna i straszniejsza sama w sobie to jest to że ilość idiotów w Ameryce (a i na świecie) przekroczyła masę krytyczną i że od tej pory to już tylko jest jeden kierunek, w dół, na samo dno.
Ale tak to jest, kiedy to "światli, postępowi" współobywatele wybiorą nam kolejnego "Miszcza".
Zawsze obowiązuje zasada, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Problemem dla mnie jest to że "światli, postępowi", próbują pościelić również dla mnie. A ja wolę spać na podłodze... albo na balkonie w styczniu albo na jakimś ponurym lodowcu w wygrzebanej jamie na końcu świata. 
Taki jestem i na razie będę spał na podłodze, balkonie, w lesie, na lodowcu..  "Ten typ tak ma" - jak mawiała moja znajoma piękna koleżanka. Oczywiście, muszę w jakiś sposób znaleść swoje miejsce w tym nowym, wspaniałym świecie, ale "Nic to" - jak mawiał Mały Rycerz.
A tym którzy głosowali, tak jak zagłosowali dedykuje poniższe J. Tuwima:



a jak nie rozumieją to również ten sam Tuwim napisał: "Straszni mieszczanie":
[]
I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...
 []

niedziela, 4 listopada 2012

Późna jesień w Colorado

Trasa z Lakewood przez Loveland Pass-Breckenridge-Boreas Pass i z powrotem przez Hwy 285

 Chodzić po górach jeszcze nie mogę, stąd samochodowy wypad w niedziele. W zasadzie już jest późna jesień i droga przez Boreas Pass (3499 metrów) jest na odcinkach oblodzona a na Loveland Pass (3655 m) wiało tak jakby chciało łeb urwać, na dodatek zapodziała się gdzieś jedna z tablic informacyjnych na przełęczy... wiatr albo diabli porwali. Z Loveland Pass jest świetne, krótkie ale masywne podejście na Mt Snitkau (4034 m). Dobry trening aklimatyzacyjny, ale trochę za wcześnie na moje kolano.

"Palec Boży" czyli widok z Loveland Pass w stronę grupy Grizzly Peak (4093 m) koło Arapahoe Basin
W Breckenridge, w miasteczko przyjemna jesień, w górach gromadzi się śnieg.
Breckenridge, stare miasteczko górnicze, założone w 1859 roku, dziś jest przyjemnym ośrodkiem narciarskim bez nowobogackiego szpanerstwa typowego dla Aspen czy Vail. W swoim czasie w kopalniach złota wokół Breckenridge wydobyto łącznie ponad 31 ton złota... pewnie jeszcze coś by się znalazło, jakby się uprzeć.
Z bliskich ośrodków narciarskich, Loveland Pass, Arapahoe Basin i Keystone są otwarte, choć w Keystone to w zasadzie tylko stok pod gondolą.

W Breck
Boreas Pass to stara droga poszukiwaczy złota w latach gorączki złota(oczywiście, masło maślane) w Colorado (1859) kiedy to tłumy z South Park podążały tą przełęczą w kierunku Blue River koło Breckenridge. Z początku przez przełęcz jeździły wozy i dyliżansy a od 1882 kolej wąskotorowa. Dziś zostały tylko po tamtych czasach wspomnienia, żwirowa, zalodzona droga, i "miasto duchów" na samej przełęczy.

Pozostałość kolejki wąskotorowej na Boreas Pass - zdjęcie z końca maja 2012

Boreas Pass - parking i tablice informacyjne - maj 2012
 

czwartek, 1 listopada 2012

Zadusznie

"Byli chłopcy, byli, ale się mineli,
I my się miniemé po malućkiej kwili."
Jan "Sabała" Krzeptowski


".. I ci co zmarli lub co zginą z nami. Bracia, kamraci z drogi pod chmurami.
Spotka tam w raju nas się kupa luda! Hej, od tupania zadudni niebieska tancbuda! "
Ed Stachura - Ballada o Potegowej



W latach osiemdziesiątych, tradycyjnie na Wszystkich Świętych wyjeżdzaliśmy na ostatni jesienny wspin w Sokoliki koło Jeleniej Góry. Pogoda, o dziwo... (nie mówi się, o dziwo, tylko proszę pani...)... pomimo zapóźnionej jesiennej pory zawsze nam dopisywała i jakoś słonecznie pamiętam te wspinaczkowe Zaduszki. Jakiś czas temu zebrałem zdjęcia SKW z lat 80tych i nie tylko , różnych autorów zresztą i wyszło mi takie slajdowisko, które załączam poniżej. Rożne góry, różne lata, na przestrzeni czterech kontynentów i prawie 30 lat. Ku pamięci tych którzy odeszli i przypomnienia, nam, wiernym pielgrzymom do "Kapliczki Straceńców" że nasz czas jest bardzo krótki...



Ballada o Potęgowej - Edward Stachura

niedziela, 28 października 2012

Ulice Filadelfii

 

Philadelphia City Hall ze statuetką William Penn'a na szczycie wieży
Krótki wypad do Filadelfii. W sumie niecałe trzy dni, trochę bezstresowych nasiadówek w Comcast Center w sprawie zmniejszenia zużycia energii przez modemy kablowe i dekodery używane przez telewizję kablową. Zastanawia mnie to że wiele "świetnych" pomysłów sprowadza się do tego że zmniejszyło by to efektywność oraz samą użytkowość tychże urządzeń i utrudniło by używanie Internetu i samej telewizji... a może by tak pogasić światło i siedzieć po ciemku lub ewentualnie przy świeczkach... oszczędności były by jeszcze większe i planeta by się uratowała.  

One Liberty Place -  do niedawna najwyższy budynek w Center City

Comcast Center - najwyższy budynek Filadelfi, 297 metrów wysokości, 130 tys. metrów kw, powierzchni biurowej

W samolocie zacząłem czytać kolejną książke Buddy Levy'ego pt: Conquistador. Książkę oczywiście polecam. Okładkę polskiego tłumaczenia przedstawiam poniżej. Z ciekawostek podam tylko tyle że jeden z uczestników wyprawy Corteza, Diego de Ordaz wszedł na wulkan Popocatepetl (5426 metrów) w 1519 roku, o tak po prostu aby się rozejrzeć. Jak skończę książkę to zamieszczę osobnę omówienie.

Dzisiaj znów trafiłem do swojej akupunkturzystki, nawbijała mi igieł, naopowiadała o górach i wspinaniu i zostawiła mnie na godzinę. Taką igłę się wbiją a później dokręca, ciekawe zjawisko samo w sobie. A i boli tak ciekawie, dziwnie, poźniej się zasypia.
Zima idzie. W górach śnieg już pada bez przerwy, w mieście od czasu do czasu. Ale jeszcze trochę i wszystko będzie wyglądać tak:



 

sobota, 20 października 2012

Gintrowski i Alfa Centuari


Zmarł Przemysław Gintrowski. Co więcej można powiedzieć? Wielcy odchodzą, zostają zbrodniarze, popeliniarze i użyteczni idioci. Tych ostatnich, to jest upiorna przytłaczająca większość. Wygląda na to że ilość "użytecznych" osiągneła masę krytyczną w skali całego świata... Historia lubi się powtarzać.



...Dosyć sztywną mam szyję
I dlatego wciąż żyję
Że polityka dla mnie to w krysztale pomyje
Umysł mam twardy jak łokcie
Więc mnie za to nie kopcie
Że rewolucja dla mnie to czerwone paznokcie...



Odkryto exo-planetę w okolicy Alfa Centauri. Blisko, jakieś 4.3 lata świetlne tylko. Blisko. Pamiętam jak dawno temu, mądrzy inaczej 'znafcy' twierdzili że pewnie nie ma planet po za Układem Słonecznym. Bo nie znaleziono, bo nie ma, więc nie ma. Dziś znamy 842 planety istniejące poza naszym Układem (stan na 16 października 2012). Wychodzi na to że planety to nie są jakąś aberracją, tylko w zasadzie normą. Dokładnie tak jak przewidział w swoim czasie Giordano Bruno i opisał w swoim Dell'infinito universo e mondi (1584)

środa, 17 października 2012

Cyrk Narodowy

Niezła popelina wyszła zamiast meczu z Anglią. Nikt jakoś nie zauważył, że woda ma tą tendencję że się gromadzi jeżeli nie ma gdzie spływać.To mogła by być kolejna złota myśl Pierwszego Gajowego RP.  Winnych oczywiście nie ma, chyba że Angole, bo przywieźli taką wstrętną pogodę. Normalnie deszcz w Polsce nie powinien padać, bo to by zakłóciło cykl treningowy Pierwszego Piłkarzyka RP. Ale wyszło tak jak widać, chęci były dobre. A na codzień jest mantra: "Polacy, nic się nie stało. Nic się nie stało" To taki nowy hymn Polski.

sobota, 13 października 2012

Kolejny byle jaki weekend

Sobota
Ból w kolanie znów jest paskudny. W ciągu ostatniego roku, miałem dwie operacje. Obie jakieś dziwne. Nie wierzę lekarzom.  Żyję w piwnicy, pracuję 60 godzin tygodniowo, wakacji nie miałem od prawie dwóch lat. Muszę polegać wyłącznie na sobie, ta cała współczesna medycyna to kompletna ściema i maszynka do wyciągania pieniędzy. Nie mogę doczekać kiedy ten koszmar się skończy. Póki co chodzę na akupunkturę i na pocieszenie zostaję mi to że moja akupunkturzystka (długie słowo...), też się wspina i rozmawiamy o górach jak ona mi wbija kolejne 622 igły w kolana, w stopy, w ręce, w głowę... itp... itd.
Z drugiej pozytywnej strony: zainstalowałem Linuxa Ubuntu na swoim starym wysłużonym laptopie oraz podłączyłem nowy nabytek w postaci pudełka Roku (Streaming Player), który w końcu ma klienta Netflix'a. który pozwala włacząć napisy.

Niedziela 
Beznadziejnie ładna pogoda, a ja siedzę w piwnicy
Oprócz tego, szukam jakiejś nowej pasji, która pozwoli zapomnieć o uszkodzonym, "nienaprawialnym" kolanie. Póki co czytam książki, podróżnicze ostatnio: River of Darkeness (Rzeka Ciemności - Rebis 2012), autorstwa Buddy'ego Levy, opisującego podróż Francisco Orellana wzdłuż Amazonki w 1542 roku (od lutego do września) oraz książkę Lawrence Bergreen Over the Edge of the World  (Poza krawędź świata - Rebis 2005) o wyprawie Magellana dokoła świata w 1519 roku. Obie książki mają polskie tłumaczenia. Oryginalne polskie tytuły oraz wydawnictwo oraz rok wydania podałem w nawiasach.





czwartek, 11 października 2012

Uaktualniam

Okazuje się że tworzenie profilu jakoś mało przyjazne jest. Coś innego muszę wymyślić. "Nic to" -jak mawiał Mały Rycerz. Dodałem nowe strony o wyjeździe do Nepalu czyli "Wyprawy jak się o Nich nie pisze" "Wyprawy.." nigdy nie ukazały się w Trawersie, trochę było na stronie SKW. I jakieś mało uczesane to jest, niedokończone, niedopowiedziane. Mam jeszcze sporo stron do dodania:
-- Hiszpania 2006
-- Ekwador 2007
-- Izrael 2007 (*)
-- Peru 2007
-- Paryż 2008 (*)
-- Sao Paulo 2009 (*)
-- Peru 2009
-- Peru 2011

-- Włóczęgi w Colorado - Best Summer Ever
-- Kaniony Utah
-- Wspin w Colorado
-- Big80s -
-- My Life in Conifer     (1999-2004)
-- Road Trip -California 2006

czyli sporo. Tak wpisałem aby nie zapomnieć.
Muszę też wyjaśnić skąd się wziął ten " ... w Chaosie.."
Tyle.
(*) - to oznacza wyjazdy z firmy.

sobota, 6 października 2012

Dodałem link to blogu na stronie SKW. Teraz pewnie wysmażę jakiś profil.

Już są pierwsze strony

Jakoś zaimportowałem stare "doki", dodałem trochę zdjęć i blog jest wstępnie gotowy. Będę dodawał zdjęcia i trochę mieszał jeszcze ale póki to co jest, to jest to. Przyjdą też nowe strony, bo na razie zatrzymałem się na roku 2002.   

Zimny weekend

spadł śnieg i zimnica się zrobiła, dziś w nocy ma być chyba z -5 C - ponoć. Instaluję półki w piwnicy, będe dalej "męczył konia" ze stronami do blogu. Import ze starych dokumentów w Word do formatu blog-u jest jakiś tajemny.

piątek, 5 października 2012

Blog jest ciągle w budowie.

a tak po za tym to spadł pierwszy śnieg w Denver w tym sezonie.